• Polski
  • English
    • Contrast
    • Font
Senat Akademii Kaliskiej uczcił pamięć prof. Chajdy-20

Przyjaciele i koledzy wspominali we wtorek prof. Jana Chajdę, rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej podczas żałobnego posiedzenia senatu Akademii Kaliskiej.

Świętej pamięci Jan – bo tak pozwolę sobie o nim mówić – był wybitnym naukowcem – mówił Kazimierz Matusiak, były kanclerz PWSZ. – I zrobił wiele dla naszej uczelni. To właśnie dzięki niemu w ówczesnej PWSZ odbyło się posiedzenie Zespołu Metrologii Polskiej Akademii Nauk, co podniosło znaczenie naszej uczelni na rynku. Był współautorem drugiego wniosku o powołanie PWSZ i miał ogromny wkład w jej powstanie. (…) Był wielkim człowiekiem, a przy tym wyjątkowo skromnym i słuchał zwykłych ludzi. Jego hobby to dobra książka, szybka jazda samochodem, chociaż mieliśmy czasami kłopoty z jego fordami i muzyka. Bardzo lubił zwierzęta – miał wyjątkowo z nim zaprzyjaźnioną papugę o imieniu Feliks i rybki akwariowe. (…) Prof. Chajda miał również znaczący udział w nadaniu imienia uczelni prezydentowi Stanisławowi Wojciechowskiemu. Przed decyzją, kilkakrotnie składaliśmy wizyty wnukowi prezydenta Wojciechowskiego, prof. Maciejowi Władysławowi Grabskiemu, profesorowi nauk technicznych, prezesowi Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Pamiętam jedno z takich spotkań w podwarszawskich Gołąbkach i widać było, że prof. Chajda i prof. Grabski, maja wspólne zainteresowania – mówili o metrologii, wpływach metali i planowali wspólne wykłady w Kaliszu. (…) Rektor Jan kochał muzykę, a to cecha ludzi wrażliwych. W sobotę odebrałem smutny, ale sympatyczny telefon – zadzwonił do mnie bard krakowski, Marek Balata, który dowiedziawszy się o śmierci Jana poprosił, żeby podczas posiedzenia Senatu wyemitować ulubiony utwór prof. Chajdy – Ave Maria Schuberta. Żegnam wielkiego Jana z bólem serca i łzami w oczach.

– Śmierć przychodzi zawsze nie w porę i zawsze za szybko. Są osoby, z którymi pożegnanie jest najtrudniejsze i gdy przychodzi ten moment brakuje słów – dodał z kolei dziekan Wydziału Politechnicznego, prof. Akademii Kaliskiej – Ryszard Maciejewski. – Tak jest w tym przypadku. Podać profesora jest zapewne znana większości z nas.  Dał się poznać jako wybitny naukowiec, pomysłodawca i twórca utworzonego przy PWSZ Centrum Doskonałości Badań Kół Zębatych. (…) Są filmy i ludzie, których się nie zapomina. Był człowiekiem ogromnej wiedzy i pasji. Niestrudzony organizator, a jako naukowiec posiadał cechę skupiania wokół siebie kompetentnych ludzi, osób z głęboką pasją zawodową. Swym ujmującym sposobem bycia stwarzał atmosferę, w której nie wypadało nie realizować swoich obowiązków. Miał autorytet i był po prostu dobrym człowiekiem. Odejście Jana Chajdy to wielka strata – będzie niezwykle trudnym wyzwaniem dla nas kontynuowanie jego dzieła, ale jestem przekonany, że jego wiedza i doświadczenie nie zostaną zaprzepaszczone. W naszych sercach pozostanie jako niezastąpiony towarzysz naszych wycieczek. A po ludzku będzie nam brakować ciasteczek z Poznania. Będziemy go wspominać jako prawego i dobrego człowieka. „Można odejść na zawsze, by zawsze być boisko.”. Żegnamy Cię profesorze, wspaniały szefie.

– Padło tutaj wiele ciepłych słów, ale chciałabym również podzielić się kilkoma refleksjami – dodała Magdalena Stanecka, dyrektor Biura Rektora. – Od 2000 roku miałam przyjemność współpracowania z profesorem. Pamiętam pierwsze wrażenie, gdy zobaczyłam wysokiego i groźnego mężczyznę, o tubalnym głosie i mocnym uścisku ręki. Ale szybko okazało się, że to bardzo łagodny głos, a uścisk delikatny. Profesor był przecież dobrym człowiekiem, nigdy się nie zdenerwował, ani nie podnosić głosu. Gdy wychodził ,,na chwilę” i nie było go dłuższy czas, znajdował się na portierni wśród pracowników, albo na korytarzu wśród studentów. Dzisiaj mogę stwierdzić, iż miałam bardzo dużo szczęścia, ponieważ przez wiele lat, mogłam pracować z panem profesorem. Na zawsze pozostanie pan w moim sercu.

– Ja z kolei pamiętam pierwsze spotkanie z 2000 roku, gdy zostałem studentem PWSZ na kierunku technologia maszyn – dodał dr niż. Przemysław Borecki, absolwent i obecny pracownik Akademii Kaliskiej. – Po zajęciach zastanawialiśmy się z kolegami, jak to możliwe, że studenci czują tak wielki respekt przed profesorem, a on w sposób wyjątkowy potrafił na zdyscyplinować. Wszyscy go uwielbialiśmy i do dzisiaj wspominamy wspólne rozmowy, anegdoty, żarty. Nie łatwo jest mi się z nim pożegnać. Zawsze mogłem liczyć na ciepłe rady profesora, ponieważ był nieprzeciętnym człowiekiem. Potrafił dotrzeć do umysłów i serc. Zawsze wesoły i uśmiechnięty – nie potrafił nie zareagować na ludzką krzywdę. Żył dla innych i zawsze można było liczyć. A jego wsparcie było bezcenne. Nie zakładał niepowodzeń i zawsze z zapałem i radością udzielał młodym rad i wskazówek. (…) Śpij spokojnie profesorze, boś utrudzony wielce. Żegnaj profesorze – chociaż nie ma Cię wśród nas, zawsze będziesz z nami.