Szanowni Studenci!
W dniu 31 grudnia 2025 oraz 2 i 5 stycznia 2026 dziekanat Wydziału Politechnicznego będzie zamknięty.

Szanowni Studenci!
W dniu 31 grudnia 2025 oraz 2 i 5 stycznia 2026 dziekanat Wydziału Politechnicznego będzie zamknięty.

Rynek pracy pełen jest powtarzalnych fraz, które kandydaci wrzucają do CV niejako z przyzwyczajenia. „Uważność na detale” (ang. attention to detail) to jedno z najczęściej pojawiających się haseł – zazwyczaj traktowane jako ozdobnik w sekcji umiejętności miękkich, bez głębszego uzasadnienia. Takie podejście jest jednak ryzykowne, ponieważ może poważnie zmniejszyć szanse na pomyślny wynik rekrutacji. W gospodarce napędzanej wiedzą i danymi rośnie znaczenie zdolności do precyzyjnego weryfikowania informacji i analitycznego śledzenia przebiegu procesów. Firmy działające w branżach technologicznych oraz finansowych nie poszukują kandydatów, którzy ograniczają się do deklaracji skrupulatności, lecz takich, którzy potrafią ją udowodnić, chociażby poprzez regularne stosowanie procedur autokontroli przed oddaniem efektów swojej pracy.
Różnice w tym, jak ludzie zauważają drobne nieścisłości, da się dobrze wyjaśnić przez sumienność – cechę opisywaną w modelu tzw. Wielkiej Piątki (ang. Big Five). Ustalenia z obszaru psychometrii pokazują, że właśnie ta cecha najczęściej przekłada się na skuteczność w pracy, niezależnie od zawodu. Nie chodzi jednak o pedanterię ani perfekcjonizm, które przy nadmiarze hamują działanie, lecz o świadome zarządzanie uwagą i kontrolę własnych poznawczych zasobów tak, aby błędy wychwytywać możliwie wcześnie.
Z perspektywy neurobiologii stoją za tym m.in. sprawnie działająca kora przedczołowa oraz mechanizmy wykonawcze, obejmujące hamowanie reakcji impulsywnych oraz zdolności pamięciowe. Osoba o wysokim poziomie uważności nie ulega presji czasu, która zachęca do chodzenia na skróty, i zamiast tego wybiera dokładniejszą analizę. W organizacjach, w których wielozadaniowość stała się standardem, intencjonalne skupienie uwagi na wąskim zakresie bodźców i dostrzeganie anomalii w danych albo w kodzie świadczą o dojrzałości poznawczej, a nie o wolniejszym tempie.
Pomijanie drobiazgów niemal zawsze ma finansowy wymiar, a dzieje dużych firm pełne są przykładów, w których niepozorna pomyłka uruchamiała kosztowną lawinę. W podejściu jakościowym często przywołuje się regułę 1-10-100, opisywaną m.in. w pracach George’a Labovitza, pokazującą, jak rosną wydatki na poprawki wraz z tym, jak późno wykryto błąd. Gdy problem zostanie zauważony już na etapie projektowym, mówi się o jednej „jednostce” kosztu; w trakcie produkcji rachunek rośnie do dziesięciu, a po przekazaniu rozwiązania klientowi sięga stu.
O podobnej skali różnic piszą też ośrodki badawcze, między innymi National Institute of Standards and Technology oraz IBM Systems Sciences Institute, wskazując, że usterki wykryte dopiero po uruchomieniu systemu potrafią być nawet 100 razy droższe do usunięcia niż te wyłapane w czasie projektowania architektury.Nic dziwnego, że w rekrutacjach w sektorach technicznych i finansowych wysoko oceniani są kandydaci, którzy potrafią konsekwentnie utrzymywać wysoki standard jakości pracy. Nie chodzi o iluzję działania bez jakichkolwiek pomyłek, lecz o metodyczne działania ograniczające ryzyko w newralgicznych etapach. Student, który rozumie ten układ zależności, może przedstawić skrupulatność jako sposób na obniżanie kosztów po stronie pracodawcy.
Praktycznym sposobem rozwijania uważności na detale, mającym wyraźne przełożenie na przyszłą pracę zawodową, jest analiza raportów i dashboardów tworzonych w Looker Studio (Google Data Studio). W odróżnieniu od statycznych zestawień, raporty analityczne funkcjonują jako system zależny od źródeł danych, definicji wskaźników oraz logiki filtrów, dlatego nawet nieistotne niedopatrzenie w konfiguracji potrafi prowadzić do pozornie przekonujących, a jednak mylących wniosków.
Rzetelna analiza dashboardu polega na ciągłym sprawdzaniu założeń:
Taki sposób pracy rozwija myślenie przyczynowo-skutkowe i pozwala wcześniej dostrzegać ryzyka, ponieważ nietypowy przebieg wykresu może oznaczać zarówno zmianę rynkową, jak i efekt błędnej agregacji albo cichej modyfikacji danych wejściowych. W tym ujęciu praca w Looker Studio pełni funkcję narzędzia treningowego dla analitycznego myślenia, które wzmacnia nawyk podwójnego sprawdzania siebie, rozumiany jako kwestionowanie pozornie oczywistych wniosków, identyfikowanie rozbieżności oraz potwierdzanie obserwacji w niezależnych przekrojach, zanim raport trafi do klienta albo osoby decyzyjnej.
Dbałość o szczegóły nie musi być darem, z którym przychodzi się na świat – w dużej mierze wyrasta z tego, jak pracuje mózg i jakie nawyki udaje się wyhodować po drodze. Psychologia poznawcza opisuje zdolność dłuższego skupienia na wymagającym zadaniu jako tzw. deep work, czyli stan intensywnej koncentracji – i podkreśla, że można ją rozwijać. Żeby jednak nasze wysiłki dały wymierny efekt, musimy zapewnić umysłowi odpowiednie warunki do pracy: ograniczyć cyfrowe bodźce i rozpraszacze, by utrzymać uwagę na jednym zadaniu, bez ciągłego przełączania się między aktywnościami.
Dopiero wtedy można przejść do ćwiczeń. Celowa praktyka polega na świadomym wykonywaniu zadania i systematycznym korygowaniu pojawiających się błędów, zamiast odkładania ich „na później”. Można ją trenować na prostych rzeczach, od lektury trudniejszych tekstów, przez sprawdzanie kodu, po porównywanie zestawień liczbowych. Ważnym elementem tego procesu jest także metapoznanie – czyli refleksja nad własnym sposobem myślenia, dzięki której łatwiej zauważyć spadek koncentracji i zaplanować krótką pauzę regeneracyjną.
W podejściu do jakości rzadko zakłada się dziś, że ludzka pamięć wystarczy do wychwycenia wszystkich potknięć. Pracę podpierają listy kontrolne i proste procedury sprawdzające, które porządkują działanie w momentach największej złożoności. Autor książki „The Checklist Manifesto”, lekarz i badacz zajmujący się bezpieczeństwem procesów, pokazał, że nawet nieskomplikowane checklisty potrafią wyraźnie ograniczyć liczbę poważnych błędów w środowiskach o podwyższonym poziomie ryzyka, jak medycyna czy transport lotniczy.
U studenta wchodzącego na rynek pracy własne schematy „self-check” mówią o podejściu do obowiązków więcej niż kolejna deklaracja w CV. Nie świadczą o brakach kompetencyjnych ani słabej pamięci, lecz o świadomości skali odpowiedzialności i złożoności zadań. W realiach pracy biurowej przybierają one często formę osobistej sekwencji sprawdzeń przed wysłaniem raportu – osobno pod kątem układu dokumentu, spójności informacji liczbowych oraz poprawności językowej. Rozwiązania technologiczne, na przykład funkcje walidacji w arkuszach kalkulacyjnych, wspierają ten proces, ale nie zastępują krytycznego spojrzenia człowieka. Rekruterzy zwracają uwagę na kandydatów, którzy potrafią przełożyć uważność na konkretne procedury i narzędzia.
W trakcie rekrutacji samo wpisanie do CV formułki „Zwracam uwagę na szczegóły” niewiele już znaczy. Zwrot ten stracił siłę przekazu i bywa pomijany zarówno przez automatyczne systemy selekcji (ATS), jak i przez osoby prowadzące nabór. Różnicę robi dopiero przesunięcie akcentu z deklaracji na opis działań oraz ich mierzalnych efektów. Chodzi o opowiedzenie historii opartej na faktach, w której skrupulatność znajduje odzwierciedlenie w zmniejszeniu ryzyka albo w realnych oszczędnościach czasu i zasobów podczas wcześniejszych projektów, również studenckich. Znacznie lepiej brzmi wskazanie konkretnego przypadku rozbieżności w planie finansowym projektu czy wyłapanie nieprawidłowości w mechanizmie działania aplikacji niż ogólne zapewnienia o dokładnym sprawdzaniu dokumentów.
Taka narracja przedstawia kandydata nie jako pedanta, lecz jako osobę czuwającą nad jakością pracy i świadomą konsekwencji drobnych zaniedbań. Uzupełnieniem tego obrazu jest sposób reagowania na pomyłki innych – umiejętność udzielania rzeczowego, konstruktywnego feedbacku również działa na korzyść kandydata.
Podczas rozmowy rekrutacyjnej porządkowanie przykładów według techniki STAR pomaga wiarygodnie pokazać dbałość o szczegóły. Metoda ta pozwala opowiedzieć o konkretnym doświadczeniu w jasnej, logicznej sekwencji, bez uciekania w ogólne deklaracje. Sprawdza się szczególnie wtedy, gdy precyzja pracy miała niebagatelny wpływ na efekt końcowy.
Schemat STAR obejmuje cztery etapy:
Taka narracja pokazuje skrupulatność kandydata jako praktyczne narzędzie rozwiązywania problemów. Osoby bez rozbudowanego doświadczenia zawodowego mogą z powodzeniem sięgać po przykłady z projektów akademickich, o ile zachowają tę samą logikę opowieści.
Wraz z upowszechnieniem automatyzacji i narzędzi opartych na sztucznej inteligencji coraz wyraźniej widać, że ludzka rola przesuwa się w stronę kontroli, interpretacji i odpowiedzialności za końcowy efekt. Precyzja pracy przestaje być wyłącznie kwestią sprawności operacyjnej, a zaczyna wpływać na to, jak dana osoba jest postrzegana zawodowo. Ci, których działania rzadko wymagają korekt, stopniowo budują zaufanie – nie przez deklaracje, lecz przez powtarzalność efektów. Z czasem przekłada się ona na większą autonomię i powierzanie zadań o wyższym ciężarze decyzyjnym.
W świecie nadmiaru informacji i treści generowanych automatycznie uważność na detale ma dodatkową funkcję: chroni przed błędami, które potrafią wyglądać przekonująco. Krytyczna ocena źródeł i konsekwentne sprawdzanie drobiazgów działają jak ciche zabezpieczenie przed dezinformacją. Na reputację składają się przy tym rzeczy pozornie niewielkie – sposób sformułowania e-maila, spójność raportu, staranność prezentacji. Z perspektywy studenta oznacza to inwestycję rozpisaną na lata, czyli opinię osoby rzetelnej i dokładnej, która z czasem pracuje jak kapitał zaufania i ułatwia dostęp do ambitnych projektów oraz wymagających środowisk.
Źródła:
Artykuł przygotowany we współpracy z partnerem serwisu
Autor: Autor: Nikola Dawidowska


Serdecznie zapraszamy na szkolenie „Ekogospodarstwo”, które odbędzie się 15 grudnia 2025 r. o godz. 16:00 w restauracji Komoda Club Residence w Kaliszu.
Wydarzenie realizowane będzie w modelu dualnym – istnieje możliwość uczestnictwa stacjonarnie lub online.
Prelegentka:
dr Joanna Kubicka – specjalistka w zakresie zrównoważonego rozwoju i ekologii.
Spotkanie, wzbogacone o część warsztatową, poświęcone będzie dwóm kluczowym zagadnieniom związanym z prowadzeniem nowoczesnego i świadomego gospodarstwa domowego:
Podczas szkolenia uczestnicy poznają praktyczne rozwiązania, narzędzia i dobre praktyki, które pozwalają zmniejszyć koszty funkcjonowania domu, jednocześnie dbając o środowisko naturalne.
Zachęcamy szczególnie studentów z kierunku Inżynieria Środowiska oraz Elektrotechnika do skorzystania z tej możliwości jako cennego uzupełnienia studiów oraz rozwinięcia kompetencji w obszarze ekogospodarstwa i nowoczesnych rozwiązań proekologicznych.
W przypadku zgłoszenia uczestnictwa studentów w szkoleniu, które kolidowałoby z terminami zajęć, wykładowcy zapewniają usprawiedliwienie nieobecności oraz możliwość udziału w wydarzeniu.
Zapisy i szczegóły organizacyjne dostępne są pod linkiem:
https://rigkalisz.pl/aktualnosci/szanowni-panstwo/

Współcześnie obywatele łączą się z machiną urzędniczą przede wszystkim za pośrednictwem wyświetlaczy smartfonów bądź laptopów. Dzieje się tak, kiedy weryfikujemy kod e-recepty w Internetowym Koncie Pacjenta, przesyłamy deklarację podatkową czy wnioskujemy o dowód osobisty poprzez platformę ePUAP. Świeże raporty Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że po rozwiązania e-administracji sięga 61,1% populacji w przedziale wiekowym 16–74 lata, natomiast łączność z globalną siecią posiada aż 96,2% gospodarstw domowych. Inicjatywy rządowe nie są zatem adresowane do wąskiej grupy tysięcy odbiorców, ale służą kilkunastu milionom użytkowników, a ich efekty dostrzega niemal każdy mieszkaniec Polski. Mimo tak wielkiej skali branża GovTech nieczęsto kusi dyplomowanych informatyków, menedżerów bądź analityków, czemu winne są zakorzenione przekonania o wszechobecnej papierologii oraz archaicznych narzędziach. Rzeczywistość wygląda inaczej, gdyż wewnątrz instytucji funkcjonują grupy specjalistów, których standardy nie odbiegają od tych spotykanych w czołowych korporacjach technologicznych, z tą różnicą, że operują oni na zasobach o znaczeniu ogólnokrajowym. Zestawienie ciężaru gatunkowego tych obowiązków z potężnym oddziaływaniem społecznym sprawia, że sfera publiczna stanowi fascynujące środowisko na rozpoczęcie drogi zawodowej.
Termin „zlecenie dla podmiotu rządowego” posiada gigantyczną pojemność znaczeniową, a przy tym zwodniczo wskazuje na powtarzalność obowiązków. W istocie mowa tu o imponującym spektrum operacji technologicznych – wykraczają one daleko poza banalne wizytówki w sieci. Zespoły IT wznoszą w tym obszarze skomplikowane machiny informatyczne. Muszą one radzić sobie z milionami wniosków każdej doby, utrzymać ciągłość usług w momentach krytycznych oraz strzec danych wrażliwych. Pomyślny finał wymusza zatem kooperację mistrzów wielu dziedzin – od inżynierii systemowej, przez badanie potrzeb biznesu, aż po wdrażanie zmian cywilizacyjnych. Z jakimi wyzwaniami mierzą się zazwyczaj fachowcy działający w tej niszy?
Rozległe ekosystemy e–usług dla ludności
Stanowią one najbardziej eksponowaną wizytówkę transformacji technologicznej państwa. Kategoria ta obejmuje platformy internetowe oraz oprogramowanie mobilne, umożliwiające dopełnienie prozaicznych formalności – składanie petycji, rejestrację działalności gospodarczej lub rezerwację terminów w urzędach. W procesie twórczym nadrzędną rolę odgrywa przejrzyste user experience (UX), zapewniające komfort nawigacji każdemu odbiorcy, niezależnie od jego biegłości w obsłudze komputera. Równocześnie inżynierowie stają przed wyzwaniem skonstruowania skomplikowanej architektury, gwarantującej stabilność i szybkość operacji nawet w momentach gwałtownego przeciążenia łącz.
Strategiczne zasoby i zarządzanie oparte na danych
Za fasadą rozwiązań konsumenckich funkcjonuje środowisko analityczne, które napędza całą machinę i pozwala administracji adaptować się do zmiennych warunków. Eksperci tworzą centralne repozytoria oraz wdrażają mechanizmy Business Intelligence, gromadzące wiedzę z rozmaitych gałęzi, choćby ze służby zdrowia, szkolnictwa bądź sfery zatrudnienia. Analitycy planują cyrkulację informacji, pilnują harmonii w ewidencjach i opracowują skrypty wspomagające procesy decyzyjne na szczeblu centralnym. Operowanie na potężnych wolumenach danych pozwala kreować symulacje przyszłości, przydatne podczas badania kierunków rozwoju populacji i ekonomii. Należy pamiętać, że aplikowanie tych metod wiąże się zazwyczaj z koniecznością przejścia rygorystycznej weryfikacji prawnej i etycznej.
Innowacyjne programy próbne
W tej grupie mieszczą się przedsięwzięcia mające na celu weryfikację nowinek w zawężonym zakresie. Sektor publiczny sprawdza tą drogą eksperymentalne narzędzia, przykładowo sztuczną inteligencję interpretującą dokumenty, asystentów głosowych na liniach telefonicznych bądź systemy samoczynnie procesujące zgłoszenia. Grupy robocze działają tutaj w formule badawczo–rozwojowej. Pomyślne zakończenie testów otwiera drogę do pełnej implementacji, która znajdzie zastosowanie w szerszym kręgu instytucji publicznych.
Elektronizacja procedur wewnątrz organizacji posiada też drugie, nie mniej znaczące oblicze. Mowa tu o działaniach podejmowanych blisko poszczególnych jednostek i ich codziennych wyzwań, dzięki którym nowoczesne technologie usprawniają funkcjonowanie urzędów od środka. Gros technologicznego przełomu w administracji rozgrywa się zatem na zapleczu, a jego istota tkwi w eliminacji papierowej dokumentacji, udoskonalaniu procedur oraz powierzaniu maszynom powtarzalnych czynności manualnych. Cel ten realizują specjalistyczne oprogramowania klasy ERP, mechanizmy elektronicznego obiegu dokumentów (EZD) bądź aplikacje do koordynacji zadań. Sprawiają one, że pracownicy gmin, powiatów lub poszczególnych placówek rzadziej zajmują się rutynową biurokracją, zyskując czas na merytoryczną analizę spraw i bezpośredni kontakt z interesantami.
Znakomitą ilustracją przedsięwzięć, które nie stanowią centralnych molochów, lecz celowane usługi dla określonych podmiotów, są platformy wspierające oświatę. Rynek oferuje instrumenty ukazujące, w jaki sposób innowacje mogą przeobrazić administrowanie w mikroskali żłobka bądź innej placówki opiekuńczej. Jednym z takich rozwiązań jest Kidplace – narzędzie automatyzujące rejestrowanie obecności podopiecznych, rozliczanie posiłków oraz wymianę informacji z opiekunami, które uwalnia personel od brzemienia biurokracji. Uczestnictwo w tego rodzaju wdrożeniach dostarcza odmiennych wrażeń niż obsługa wielkich projektów ministerialnych. Programista czy analityk, zasilając szeregi zespołu, często dostrzega osobisty wymiar swoich obowiązków. Projektuje bowiem innowacyjny system dla przedszkoli publicznych oraz prywatnych, ułatwiający życie jego krewnym lub znajomym. Niekiedy sam wchodzi w rolę użytkownika, zamieniając funkcję twórcy na pozycję usatysfakcjonowanego odbiorcy.
Zatrudnienie w obszarze GovTech oraz przy strategicznych inicjatywach państwowych przyspiesza adaptację talentów, które w firmach komercyjnych ujawniają się rzadziej lub na znacznie późniejszym etapie zawodowym. Głównym, natychmiast zauważalnym wyróżnikiem jest tu potężny wolumen operacyjny. Platformy administracyjne nie mogą celować w hermetyczne grono odbiorców – muszą służyć całej populacji, radząc sobie z ekstremalnym ruchem, choćby w chwili otwarcia naborów o środki pomocowe, a także z różnorodnością urządzeń klienckich. Młody inżynier czy architekt IT błyskawicznie przyswaja tam zasady optymalizacji, skalowania wzdłużnego i poprzecznego oraz dowiaduje się, jak kontrolować dług technologiczny w serwisach nieuznających przerw w dostępie.
Równie ważnym polem edukacji pozostaje funkcjonowanie w rygorze ścisłych przepisów. Przygotowanie oprogramowania, które przetrwa bezwzględne audyty ochronne i pozostanie dostępne dla obywateli z niepełnosprawnościami, sprawia, że eksperci sukcesywnie nabywają biegłości w zakresie compliance oraz inkluzywności. Atuty te cieszą się wielkim uznaniem rynku, szczególnie w bankowości, medycynie bądź kulturze. Dodatkowo przedsięwzięcia te narzucają interdyscyplinarność – deweloper wykracza poza pisanie kodu, gdyż musi zrozumieć procedury legislacyjne i limity prawne, natomiast analityk obliguje się do przetłumaczenia zawiłego języka ustaw na spójny algorytm maszynowy.
Postanowienie o włączeniu się w nurt projektów sektora publicznego na starcie kariery często przynosi wymierne korzyści dla reputacji, zwłaszcza jeśli obejmowane stanowisko dotyczy dziedzin o dużym ciężarze gatunkowym – architektury, bezpieczeństwa, integracji systemów, analizy danych bądź dostępności cyfrowej. Gdy minie rok albo dwa lata wytężonej pracy w zespole obsługującym ministerstwo lub potężną agencję państwową, historia zatrudnienia zyskuje atuty rzadko spotykane przy kameralnych zleceniach komercyjnych. Wzmianka o współtworzeniu ogólnokrajowego ekosystemu natychmiast przyciąga uwagę rekruterów, natomiast kooperacja z licznymi urzędami dowodzi obycia w skomplikowanej machinie organizacyjnej. Dzięki temu młody ekspert buduje wizerunek fachowca, który potrafi sprostać wymogom wielkich struktur i rozumie ich specyfikę.
Praktyka zdobyta przy inicjatywach GovTech stymuluje rozwój umiejętności znacznie wykraczających poza standardowe ramy branży IT. Działanie w otoczeniu pełnym obostrzeń wymusza analityczną precyzję, ścisłe przestrzeganie litery prawa oraz projektowanie narzędzi przyjaznych dla każdego odbiorcy, w tym poprzez rygorystyczne stosowanie wytycznych WCAG. Bezpośrednia styczność z procedurami bezpieczeństwa, ochroną informacji niejawnych i sformalizowanym trybem zamówień publicznych kształtuje natomiast postawę opartą na głębokiej odpowiedzialności oraz przewidywaniu ewentualnych zagrożeń.
Zgromadzony kapitał wiedzy sprawia, że kadry odpowiedzialne za cyfryzację państwa bez trudu adaptują się w odmiennych gałęziach gospodarki – począwszy od bankowości i energetyki, przez telekomunikację, a skończywszy na technologiach medycznych. Pracodawcy z tych obszarów cenią hart ducha wyrobiony pod presją odpowiedzialności społecznej oraz umiejętność zapewnienia ciągłości działania infrastruktury. W ich ocenie kandydat legitymujący się takim dorobkiem potrafi spojrzeć na wyzwania wieloaspektowo i skutecznie realizować zadania nawet w wysoce niesprzyjających okolicznościach.
Szczere omówienie ścieżki zawodowej w obszarze cyfrowej administracji wymaga wypunktowania barier wpisanych w tę specyfikę. To zajęcie nie zadowoli wszystkich, a tutejsze realia potrafią z początku irytować ludzi przywykłych do pełnej autonomii. Świeżych pracowników często dziwi powolne tempo zatwierdzania zmian, które narzuca drabina urzędnicza. Uciążliwy bywa też obowiązek konsultowania ważnych kroków z szerokim gremium. Nerwowość wzrasta, kiedy plany projektowe zderzają się z kalendarzem wyborczym lub terminami rozliczenia dotacji z Unii. Do tego dochodzą sztywne ramy Prawa Zamówień Publicznych dyktujące procedury i rytm kooperacji.
Z biegiem lat te przeszkody zaczynają jednak procentować. Nawigowanie w gąszczu decyzji trenuje cierpliwość, szlifuje negocjacje i uczy planować z dużym wyprzedzeniem. Presja polityczna oraz budżetowa hartuje odporność psychiczną i gotowość na nagłe sytuacje, a rygory formalne wyrabiają skrupulatność w prowadzeniu dokumentacji. W efekcie specjaliści od e-państwa budują warsztat, dzięki któremu pewnie wkraczają na rynek prywatny – zwłaszcza do firm, dla których priorytet stanowią stabilizacja i pełna zgodność z przepisami.
Informatyzacja sfery publicznej to coraz częściej celowy wybór zawodowy ludzi nastawionych na intensywną rozbudowę zaplecza inżynierskiego i zarządczego. Obcowanie z platformami obsługującymi całe społeczeństwo stanowi lekcję rzetelności, która zmusza do sprawnego poruszania się w gąszczu regulacji oraz planowania nastawionego na wieloletnią trwałość rozwiązań – a rynek pracy niezwykle pożąda tego typu kwalifikacji.
Pierwsze kroki na tym polu umożliwiają zarówno potężni integratorzy IT, jak i mniejsze podmioty programistyczne wykonujące zlecenia dla instytucji państwowych. Karierę znakomicie inicjują stanowiska analityczne, weryfikacja jakości oprogramowania czy też zadania z obszaru UX, gdyż dzięki nim pracownik w krótkim czasie zgłębia realia branżowe i przyswaja zasady kooperacji z podmiotami urzędowymi. Wymienione funkcje stanowią wyśmienity punkt wyjścia do dalszej ekspansji zawodowej – choćby w stronę architektury systemów czy prowadzenia złożonych przedsięwzięć – oferując przy tym satysfakcję z realnego kształtowania rzeczywistości milionów obywateli.
Źródła:
Artykuł przygotowany we współpracy z partnerem serwisu.
Autor: Joanna Ważny


W tym tygodniu Uniwersytet Kaliski gościł dydaktyków z uczelni partnerskich w Turcji i Kenii: KTO Karatay University oraz Kenyatta University. Na Wydziale Politechnicznym wizyta koncentrowała się na współpracy w obszarze informatyki, inżynierii oraz nowoczesnych technologii, ze szczególnym uwzględnieniem doświadczeń partnerów z Kenii w zakresie kształcenia w dziedzinie Computing and Information Science. W środę 26 listopada nasi goście zwiedzili kampus przy ulicy Poznańskiej, w tym laboratoria Wydziału Politechnicznego oraz Instytutu Inżynierii Mechanicznej. Ponadto Pan Justin N. Murani z Kenyatta University w Nairobi przedstawił wykład z zakresu praw autorskich oraz etyki w zawodach inżynierskich.

Szanowni Państwo,
w zakładce jakość kształcenia ukazało się podsumowanie oceny okresowej nauczycieli akademickich przeprowadzonej na Wydziale Politechnicznym przez Wydziałową Komisję Oceniającą.
Zachęcamy do zapoznania się z nią.

Przez dekady rytm życia w metropoliach i biurowcach dyktowała nieustanna gonitwa, kult wielozadaniowości oraz eksploatacja organizmu do granic możliwości. Ikona przedsiębiorcy pozostającego w ciągłym ruchu, z kawą na wynos i telefonem w dłoni, urosła do rangi symbolu triumfu, do którego dążyły kolejne roczniki opuszczające mury uczelni. Obecnie jednak rewidujemy ten paradygmat, dostrzegając, że wspomniany model rzadko przekłada się na wyższą wydajność. Generuje on natomiast obciążenia dla opieki medycznej i budżetów państw, których nie sposób dalej lekceważyć – problem ten wykracza daleko poza granice Polski. Raport OSH Pulse 2025, opracowany przez Europejską Agencję Bezpieczeństwa i Zdrowia w Pracy (EU-OSHA), ujawnia, że około 29% zatrudnionych w UE cierpi na depresję, lęki lub stres wynikający z obowiązków zawodowych. Niemal 44% ankietowanych wskazuje na dotkliwą presję terminów bądź nadmiar zadań, co stanowi główne psychospołeczne ryzyko w miejscu zatrudnienia. Jako przeciwwaga dla powszechnego pędu formuje się filozofia slow, która z niszowej ciekawostki zmienia się w istotny wektor przeobrażeń w sferze edukacji i biznesu. Nadeszła pora na analizę gałęzi rynku, które najmocniej odczują te trendy, oraz ocenę ich wpływu na ścieżki kariery przyszłych absolwentów.
Często błędnie interpretujemy ten nurt, sprowadzając go do synonimu lenistwa, bierności zawodowej czy braku aspiracji. W rzeczywistości mamy do czynienia ze strategią opartą na celowych wyborach i prymacie jakości nad ilością. Jest to filozofia narzucająca tempo optymalne dla wydajności, a zarazem bezpieczne dla ludzkiej psychiki oraz ekosystemu. Nie chodzi tu o rezygnację z aktywności, lecz o zamianę paradygmatu „intensywniej i więcej” na „rozsądniej i dokładniej”. W sferze biznesowej oznacza to odrzucenie doraźnej pogoni za zyskiem na rzecz stabilności, dbania o komfort załogi i trwałe relacje z kontrahentami.
Ideologia ta zyskała na sile, przenikając do wielu sfer naszej egzystencji. Jej korzenie sięgają włoskiego sprzeciwu wobec dominacji barów szybkiej obsługi, co dało początek inicjatywie Slow Food. Z biegiem lat te założenia zaczęły definiować ogólny styl bycia – slow life, promujący egzystencję pełną namysłu, odpoczynku i autonomicznych decyzji. Na tej bazie wyewoluowały kolejne specjalizacje, między innymi:
Przyswojenie tej optyki zmienia postrzeganie rynku zatrudnienia – staje się on areną dla fachowców doceniających rolę harmonii oraz zrównoważonego rozwoju.
Punkt czasowy, w którym tkwimy, stanowi splot różnorodnych, globalnych załamań – od sfery zdrowia i psychiki, po kwestie środowiskowe oraz społeczne. Pandemia COVID-19 zadziałała niczym akcelerator, obnażając słabości dawnych schematów zatrudnienia i nauczania, a zarazem przymuszając miliony osób do redefinicji hierarchii wartości. Doświadczenie odosobnienia i wszechobecnego lęku skłoniło populację do podważenia sensu permanentnego wyścigu, który nie zapewnia ani stabilizacji, ani satysfakcji. Równocześnie rosnąca wiedza o groźbie katastrofy klimatycznej narzuca konieczność opracowania strategii komercyjnych mniej obciążających Ziemię. W tej perspektywie redukcja prędkości przestaje być opcją, a staje się wymogiem przetrwania dla licznych podmiotów i całych układów ekonomicznych.
Wyjątkowy niepokój budzą statystyki obrazujące stan psychiki wchodzących w dorosłość roczników, które zasilają lub wkrótce zasilą kadry pracownicze. W publikacji MŁODE GŁOWY. Otwarcie o zdrowiu psychicznym, opracowanej przez Fundację UNAWEZA, niemal 82% ankietowanych uczniów wyznało, że codzienny stres przekracza ich możliwości adaptacyjne. Ponadto 37% uczestników badania wskazało na zaburzenia snu, a jedna trzecia powiązała trudności szkolne z obciążeniem mentalnym. Liczby te dowodzą jednoznacznie, że współczesny model szkolnictwa i presja otoczenia wtłaczają młodzież w spiralę chronicznego niepokoju, którego nie sposób uznać za zwykły koszt dojrzewania. Niewydolność systemu opieki psychiatrycznej sprawia, że ratunkiem staje się profilaktyka i zwrot ku wolniejszemu, uważniejszemu stylowi bycia. Przedstawiciele Generacji Z, obserwując wypalenie zawodowe rodziców i starszych znajomych, cenią dobrostan wyżej niż pogoń za zarobkiem, co wymusza na firmach modyfikację warunków zatrudnienia.
Przeobrażenia zgodne z duchem slow dokonują się na naszych oczach w ściśle określonych obszarach rynku. Podmioty, które dotychczas budowały swoją pozycję na skali i tempie, zauważają przepełnienie w swoich niszach oraz znużenie klientów. Nabywcy dóbr materialnych i niematerialnych coraz chętniej rozglądają się za wiarygodnością, głębszą więzią oraz harmonią. Portfele otwierają się szerzej, gdy w grę wchodzi przeżycie pozbawione pośpiechu i banału. Zjawisko to manifestuje się w odzieżownictwie, sektorze beauty i wellness, szkolnictwie czy innowacjach cyfrowych, obejmując również sferę ochrony zdrowia i żywienia. Ewolucja postaw konsumenckich kreuje świeże perspektywy zawodowe dla żaków potrafiących spleść wiedzę techniczną z kompetencjami interpersonalnymi, tak pożądanymi w ekonomii opartej na refleksji.
Branża rehabilitacyjna i okołomedyczna przeżywa obecnie jedną z bardziej fascynujących ewolucji. Dostrzegamy wyraźny odwrot od procedur nastawionych na masowy przerób pacjentów w stronę leczenia przyczynowego i holistycznego. Coraz szersze grono podopiecznych gabinetów rezygnuje z ekspresowych wizyt, ograniczających się do farmakologii lub doraźnej manipulacji, zwracając się ku terapiom wymagającym czasu, ale oferującym trwały powrót do równowagi. Skoro celem przestaje być jedynie szybkie „wyłączenie” dolegliwości, rośnie rola działań wspierających naturalną fizjologię organizmu – w tym codziennych decyzji zakupowych. Pacjenci zaczynają traktować dietę i ziołolecznictwo jako integralną część procesu zdrowienia. Świadomie wybierają żywność funkcjonalną, weryfikując źródła jej pochodzenia. Chętniej inwestują w plony z ekologicznych upraw, opartych na rolnictwie regeneratywnym upraw, gdzie środki ochrony roślin stosowane są w sposób umiarkowany i bezpieczny, co wpisuje się w filozofię slow. Liczy się zatem czystość składu i zaufanie do natury – jakość, którą systemowa opieka zdrowotna często pomija.
Ścieżka zawodowa w nowoczesnej fizjoterapii kształtuje się więc inaczej niż w minionych dekadach. Zamiast seryjnej pracy w przepełnionych przychodniach, rynek zgłasza popyt na specjalistów od reedukacji wzorców ruchowych i psychosomatyki, potrafiących zaprojektować proces terapeutyczny oparty na uważności oraz regeneracji. Perspektywy zatrudnienia otwierają się w sanatoriach, centrach odnowy biologicznej, a nawet w luksusowych glampingach oferujących strefy wellness, które dla wielu stają się synonimem prawdziwego dbania o siebie. Atrakcyjną opcją dla absolwentów jest również kooperacja z fundacjami promującymi zdrowy styl życia oraz ośrodkami wellness, które edukują społeczeństwo, pilnując, aby powrót do sprawności przebiegał w zgodzie z rytmem biologicznym człowieka, a nie pod dyktando zegarka
Obszar poradnictwa żywieniowego to kolejna sfera, w której dojrzewa potrzeba głębszej refleksji, a stawką w tej grze jest kondycja organizmu. Pacjenci coraz częściej odrzucają pośpiech na rzecz mądrych wyborów, analizując to, co wzmacnia ich ciało, a co działa destrukcyjnie. Społeczeństwo, znużone przemysłowymi produktami i agresywnymi kuracjami odchudzającymi, które rujnują metabolizm, zwraca się ku odpowiedzialności i sezonowości. Rośnie też poziom edukacji. Odbiorcy usług dietetycznych rozumieją korelację między posiłkiem a witalnością czy jakością snu, a terminy: herbicydy oraz pestycydy są przez nich trafnie identyfikowane jako realne zagrożenie. Sama teoria rzadko jednak wystarcza, by trwale zmodyfikować codzienną rutynę. Wiele osób poszukuje mentora, który wskaże, jak budować zdrowe rytuały bez terroru perfekcjonizmu i jak wpisać je w napięty grafik domowy. W tej rzeczywistości dietetyka ewoluuje w stronę mentoringu i psychodietetyki. Gabinety specjalistów – zarówno te fizyczne, jak i wirtualne – stają się ośrodkami długofalowego wsparcia. Równolegle rozkwitają inicjatywy oparte na lokalnych dostawcach i kooperatywach, generując popyt na ekspertów łączących wiedzę kliniczną z empatią.
Dla adeptów nauk o żywieniu czy technologii potraw oznacza to redefinicję priorytetów zawodowych. Znajomość tabel kalorycznych to dziś zaledwie wstęp; liczy się holistyczne zrozumienie łańcucha dostaw – od uprawy, przez przetwórstwo, aż po talerz podopiecznego. Rynek łaknie specjalistów, którzy potrafią edukować bez tonu wyższości, oferując realną pomoc w kreowaniu nawyków na lata. Cenione stają się nieskomplikowane receptury, możliwe do realizacji w pędzie tygodnia, lecz z zachowaniem szacunku dla surowca. To właśnie na styku twardych danych i kompetencji komunikacyjnych otwiera się obecnie najszersza perspektywa kariery dla przyszłych absolwentów.
Bierne wyczekiwanie na absolutorium w dobie tak gwałtownych przetasowań oznacza często bezpowrotną utratę szansy. Czas spędzony na uczelni pozwala testować nowatorskie koncepcje i gromadzić dorobek zgodny z duchem slow. Dobrą strategią jest rozwijanie kompetencji odpornych na automatyzację, stanowiących rdzeń tej rodzącej się filozofii. Mowa tu o gospodarowaniu własnymi siłami witalnymi, odporności na stres, dialogu opartym na współodczuwaniu oraz planowaniu uwzględniającym ład środowiskowy. Szkoły wyższe oferują pole do eksperymentów. Angażując się w koła naukowe skupione wokół psychologii, ekologii bądź promocji zdrowia, należy celować w inicjatywy stawiające na merytoryczną głębię, a nie na statystyczne mnożenie eventów.
Przechodzenie do konkretów najlepiej zacząć od staży w podmiotach, dla których wellbeing i sustainability stanowią elementarną część tożsamości. Często są to fundacje proekologiczne, regionalne zrzeszenia promujące lokalne atrakcje bądź przedsiębiorstwa wdrażające postępowe modele personalne. Równie cenną lekcją bywa wolontariat, uczący budowania więzi i wrażliwości na drugiego człowieka. Studenci mogą także samodzielnie kreować rzeczywistość poprzez autorskie mikroprzedsięwzięcia. Prowadzenie serwisu o życiu w niższym tempie, aranżowanie warsztatów z organizacji czasu czy oddolne akcje w domach studenckich pozwalają szlifować cenne atuty jeszcze przed debiutem zawodowym. Tego typu aktywność sygnalizuje rekruterom, że kandydat potrafi wdrożyć zasady zrównoważonego rozwoju w życie. W nadchodzącej dekadzie może się to okazać jednym z najmocniejszych walorów w CV.
Wszechobecne znużenie i nadmiar bodźców trwale przekształcają krajobraz zawodowy. Firmy poszukują ludzi świadomych, że efektywność nie musi iść w parze z pośpiechem, a mądre procedury chronią przed wyczerpaniem. Czas edukacji to idealny poligon, by przyswoić ten model i opuścić uczelnię nie tylko z tytułem, lecz także z higieną pracy gwarantującą jakość bez drenowania sił. To potężny atut w realiach, w których coraz rzadziej wygrywa się wyłącznie prędkością.
Źródła:
Artykuł przygotowany we współpracy z partnerem serwisu.
Autor: Joanna Ważny


Przedstawiciele nauki, biznesu, samorządów i organizacji społecznych wzięli udział w II Kongresie „Nauka dla regionu”, który odbył się 25 listopada w uniwersytecie. Wydarzenie było przestrzenią do rozmów o rozwoju regionu i transferze nowoczesnych technologii. W Instytucie Inżynierii Mechanicznej odbyły się wykłady oraz debaty sprzyjające wymianie doświadczeń oraz budowaniu współpracy między różnymi środowiskami.
Uczestnicy mieli okazję wysłuchać wystąpień ekspertów oraz wziąć udział w debatach poświęconych aktualnym trendom technologicznym i organizacyjnym. Podczas kongresu poruszano zagadnienia związane m.in. z mechaniką i budową maszyn, w tym nowoczesnymi metodami mycia przemysłowego oraz wdrażaniem automatyzacji i robotyzacji w małych i średnich przedsiębiorstwach. W części informatycznej dyskutowano o praktycznych zastosowaniach sztucznej inteligencji w codziennym biznesie oraz o wyzwaniach cyberbezpieczeństwa w warunkach pracy zdalnej.
Dużym zainteresowaniem cieszyły się także tematy dotyczące nowych technologii w medycynie, zwłaszcza roli druku 3D w personalizacji protez i implantów. W obszarze budownictwa omawiano natomiast współpracę inżynierów i deweloperów w procesie inwestycyjnym – od projektu aż po realizację.
Kongres był okazją do pogłębienia wiedzy, wymiany perspektyw oraz nawiązania kontaktów między przedstawicielami różnych środowisk, a także do dyskusji o przyszłości regionu i roli, jaką odgrywa w niej nauka.
Kongres odbywa się w ramach projektu „Zainspiruj się nauką”, który otrzymał wsparcie finansowe Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach programu „Społeczna Odpowiedzialność Nauki II”.

Absolwenci kierunku budownictwa oraz inżynierii środowiska stają w obliczu fundamentalnej decyzji zawodowej, która zdeterminuje przebieg ich kariery na najbliższe dekady. Dylemat pomiędzy podjęciem zatrudnienia w firmie wykonawczej, czyli bezpośrednio na placu budowy, a pracą w biurze dewelopera, to klasyczne rozwidlenie ścieżek, z którym mierzy się niemal każdy młody inżynier opuszczający mury politechniki. Wybór ten nie powinien być podyktowany wyłącznie wysokością początkowego wynagrodzenia, ale przede wszystkim predyspozycjami osobowościowymi, odpornością na stres oraz preferowanym stylem życia. Sektor budowlany w Polsce, generujący według danych Głównego Urzędu Statystycznego istotną część krajowego PKB, oferuje szerokie spektrum możliwości, jednak specyfika obu tych światów jest diametralnie różna. Wykonawstwo to praca operacyjna, techniczna i niezwykle dynamiczna, podczas gdy deweloperka skupia się na zarządzaniu procesem inwestycyjnym, finansach i aspektach prawno-administracyjnych.
Zatrudnienie w firmie pełniącej rolę Generalnego Wykonawcy to dla wielu inżynierów naturalna kontynuacja edukacji akademickiej, pozwalająca na zderzenie wiedzy teoretycznej z twardą rzeczywistością technologiczną. Praca na budowie, często rozpoczynana od stanowiska inżyniera budowy, a docelowo prowadząca do funkcji kierownika robót lub kontraktu, wymaga doskonałej organizacji czasu i umiejętności szybkiego reagowania na zmieniające się warunki. Jest to środowisko o wysokiej dynamice, gdzie planowanie często ustępuje miejsca bieżącemu rozwiązywaniu problemów, takich jak opóźnienia w dostawach materiałów, nagłe awarie sprzętu czy niesprzyjające warunki atmosferyczne. Według raportów branżowych, praca w wykonawstwie wiąże się z dużą mobilnością i nienormowanym czasem pracy, co wynika z konieczności dotrzymania napiętych harmonogramów narzuconych przez inwestora. Jednocześnie to właśnie tutaj zdobywa się bezcenną praktykę niezbędną do uzyskania uprawnień budowlanych wykonawczych bez ograniczeń, które są swoistym „paszportem” do dalszego awansu w hierarchii technicznej.
Rola inżyniera na placu budowy jest niezwykle wielowymiarowa i wykracza daleko poza proste nadzorowanie zgodności robót z projektem budowlanym. Codzienność w wykonawstwie to ciągła walka z materią i uciekającym czasem, gdzie inżynier pełni rolę kluczowego łącznika między biurem projektowym, inwestorem a pracownikami fizycznymi. Istotnym aspektem jest tutaj umiejętność analitycznego czytania dokumentacji technicznej i natychmiastowego wyłapywania kolizji projektowych, zanim staną się one kosztownym problemem na placu. Raporty dotyczące bezpieczeństwa w budownictwie wskazują również na ogromną odpowiedzialność inżynierów w zakresie przestrzegania przepisów BHP. Każdy dzień rozpoczyna się od odpraw i kontroli jakości wykonywanych elementów, takich jak zbrojenia czy szalunki. Praca ta wymaga dużej odporności fizycznej, ponieważ odbywa się w zmiennych warunkach pogodowych, w hałasie i pyle, a presja ze strony kierownictwa na terminowość odbiorów jest stałym elementem pracy.
Aspekt zarządzania czynnikiem ludzkim w firmach wykonawczych jest często niedoceniany przez studentów, a stanowi jeden z filarów sukcesu w tej branży. Inżynier budowy, a później kierownik, zarządza zróżnicowanymi zespołami pracowników, podwykonawcami i dostawcami usług. Wymaga to rozwiniętych kompetencji miękkich, asertywności oraz umiejętności negocjacyjnych, często w sytuacjach konfliktowych. Specyfika rynku pracy w budownictwie, charakteryzująca się dużą rotacją pracowników oraz okresowym niedoborem wykwalifikowanej siły roboczej sprawia, że utrzymanie efektywności zespołu jest wyzwaniem. Skuteczne zarządzanie w wykonawstwie to nie tylko delegowanie zadań, ale także motywowanie pracowników pracujących w ciężkich warunkach oraz egzekwowanie dyscypliny pracy. Inżynier musi być liderem budującym autorytet nie tylko wiedzą techniczną, ale i postawą.
Przejście na stronę inwestora, czyli do firmy deweloperskiej, wiąże się ze zmianą charakteru pracy z inżynieryjno-terenowej na zarządczo-analityczną. Praca u dewelopera to przede wszystkim biuro, spotkania biznesowe, analiza dokumentacji prawnej i finansowej oraz koordynacja całego cyklu życia projektu – od zakupu gruntu po przekazanie kluczy. W tym środowisku inżynier budownictwa często obejmuje stanowiska Project Managera lub Koordynatora Projektu. Główny nacisk położony jest tutaj na optymalizację kosztów, pilnowanie budżetu inwestycji oraz nadzór nad harmonogramem. Wymaga to szerokiego rozumienia mechanizmów rynkowych. Aby skutecznie zarządzać portfelem, niezbędna jest gruntowna wiedza na temat tego, jak dzielą się nieruchomości i jakie różnice prawne oraz funkcjonalne występują między obiektami mieszkalnymi, a komercyjnymi co bezpośrednio determinuje strategię. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na ten temat zapoznaj się z artykułem Nieruchomość – co to znaczy i jakie są jej rodzaje?
Warto zaznaczyć również, że praca u dewelopera jest zazwyczaj bardziej przewidywalna godzinowo niż wykonawstwo, oferuje wyższy standard biurowy, ale wiąże się z ogromną odpowiedzialnością finansową raportowaną do zarządów.
W strukturach deweloperskich inżynier jest strażnikiem interesów inwestora, co wymaga łączenia kompetencji technicznych z ekonomicznymi. Jego praca rozpoczyna się często jeszcze przed zakupem działki, na etapie analizy chłonności gruntu i weryfikacji warunków zabudowy. To tutaj zapadają decyzje o rentowności projektu, co wymaga biegłości w obsłudze programów kosztorysowych oraz znajomości cen rynkowych. Inżynier u dewelopera decyduje o standardzie wykończenia, wybiera technologie i negocjuje wielomilionowe kontrakty z generalnymi wykonawcami. Musi on również doskonale orientować się w sytuacji rynkowej, aby dopasować produkt do oczekiwań klientów. Wiedza o tym, jak kształtują się relacje popytowo-podażowe jest kluczowa, a zrozumienie specyfiki wyróżniającej rynek pierwotny na tle wtórnego staje się elementarzem Project Managera, który musi rozumieć, że jego projekt konkuruje z szerokim rynkiem.
Analizując zarobki, trzeba zejść na ziemię i odróżnić oferty wielkich korporacji od realiów, w jakich działa większość firm w Polsce. Dla absolwenta bez doświadczenia („Inżynier Budowy”), realna pensja podstawowa w firmie wykonawczej to zazwyczaj od 4 800 do 6 500 zł brutto. W mniejszych miejscowościach stawki te często zaczynają się blisko płacy minimalnej. Jednak w wykonawstwie „goła pensja” to nie wszystko. Inżynierowie pracujący w delegacjach realnie zarabiają znacznie więcej dzięki systemowi diet i dodatków. Jeśli trafisz na budowę wyjazdową, dieta dzienna i ryczałt za nocleg są nieopodatkowane, co sprawia, że Twoja wypłata „na rękę” może wzrosnąć o 2000–3000 zł netto miesięcznie względem podstawy. To właśnie ten mechanizm sprawia, że młodzi ludzie po budownictwie często wybierają „tułaczkę” po budowach – pozwala ona szybko odłożyć gotówkę, której nie dałaby sama pensja biurowa.
W przypadku pracy u dewelopera na stanowisku asystenckim lub Młodszego Specjalisty, widełki na start są zazwyczaj sztywne i wynoszą realnie 5 000 – 7 500 zł brutto. Tutaj jednak nie ma „magii delegacji”. To, co masz na umowie, jest zazwyczaj wszystkim, co wpływa na konto. W biurze dewelopera praca jest stacjonarna, więc nie otrzymujesz diet ani dodatków za rozłąkę. W efekcie, w pierwszych 2-3 latach pracy, patrząc na przelewy wpływające co miesiąc na konto, inżynier na budowie (dzięki dodatkom) często wyprzedza finansowo swojego kolegę z biura dewelopera, mimo że ten drugi może mieć nieco wyższą podstawę brutto na umowie.
Gdy zdobędziesz uprawnienia budowlane i awansujesz na Kierownika Robót lub Kierownika Budowy, Twoja wartość rynkowa rośnie, ale widełki są bardzo szerokie w zależności od wielkości kontraktu. W przeciętnej firmie budowlanej kierownik zarabia zazwyczaj w przedziale 9 000 – 14 000 zł brutto podstawy. W wykonawstwie kluczowe są jednak premie po zakończeniu kontraktu – jeśli budowa przyniosła zysk, kierownik może liczyć na dodatkowy zastrzyk gotówki, który potrafi stanowić równowartość kilku pensji. Awans tutaj jest ściśle techniczny: bez uprawnień (pieczątki) przebicie szklanego sufitu finansowego jest w tej ścieżce praktycznie niemożliwe.
U dewelopera awans na samodzielnego Project Managera (PM) wiąże się z pensjami rzędu 10 000 – 16 000 zł brutto. Wyższe stawki (powyżej 18-20 tys.) są zarezerwowane głównie dla dyrektorów w największych firmach w Warszawie czy Trójmieście. U dewelopera awans nie zależy od uprawnień, ale od skuteczności biznesowej. Musisz udowodnić, że potrafisz samodzielnie „dowieźć” projekt: uzyskać pozwolenia, negocjować z wykonawcami i pilnować budżetu bez ciągłego nadzoru szefa. Podsumowując: wykonawstwo pozwala na szybszy zarobek „na rękę” na początku kariery (dzięki dietom), natomiast deweloperka oferuje stabilniejszy wzrost wynagrodzenia w dłuższej perspektywie, ale wymaga wykazania się smykałką do zarządzania i biznesu.
Poziom stresu to kluczowy czynnik wyboru ścieżki, jednak jego natura w obu branżach jest diametralnie inna. W wykonawstwie dominuje stres operacyjny typu „gaszenie pożarów”: awaria dźwigu, wypadek pracownika czy nagłe załamanie pogody wymagają natychmiastowej reakcji w trudnych warunkach fizycznych. Do tego dochodzi uciążliwe życie na walizkach, które, choć dochodowe, w dłuższej perspektywie działa destrukcyjnie na relacje rodzinne. Z kolei praca u dewelopera, choć stacjonarna i czysta, generuje potężny stres korporacyjny i finansowy. Tutaj presja ma charakter przewlekły – inżynier żyje w ciągłym napięciu między oczekiwaniami zarządu co do zysku a twardymi realiami rynkowymi. To odpowiedzialność za wielomilionowe budżety, gdzie jeden błąd w harmonogramie lub niedopatrzenie prawne nie grozi kalectwem, ale stratą fortuny dla firmy, co prowadzi do specyficznego wypalenia psychicznego mimo braku fizycznego zmęczenia.
Podsumowując dylemat „wykonawstwo czy deweloperka”, należy stwierdzić, że nie ma jednej, uniwersalnie lepszej drogi, a wybór zależy w głównej mierze od temperamentu i życiowych priorytetów.
Rynek pracy w budownictwie jest na tyle chłonny, że zmiana decyzji po kilku latach nie jest porażką, lecz cennym doświadczeniem. Inżynierowie z doświadczeniem wykonawczym są niezwykle cenieni w firmach deweloperskich za swój realizm techniczny, podczas gdy transfer z biura na budowę bywa trudniejszy adaptacyjnie. Kluczem do sukcesu jest ciągłe podnoszenie kwalifikacji i śledzenie trendów w sektorze.
Autor: Nikola Dawidowska
Źródła:
Artykuł przygotowany we współpracy z partnerem serwisu.
Autor: Joanna Ważny


Polska gospodarka coraz szybciej oswaja się z technologiami cyfrowymi. Rozwiązania jeszcze niedawno traktowane jako nowinka, dziś funkcjonują w niemal co drugim przedsiębiorstwie. Sztuczna inteligencja, chmura obliczeniowa i internet rzeczy stają się elementem codziennej działalności – Główny Urząd Statystyczny podaje, że spośród dużych firm aż 94,2 procent wdrożyło już te narzędzia. To wyraźny znak, że biznes nie porusza się starym torem, lecz wchodzi na całkiem nową ścieżkę. Zmiana dotyczy nie tylko technologii, ale też sposobu działania przedsiębiorstw. O przewadze nie decyduje już wielopiętrowa hierarchia, lecz szybkość działania i zdolność wykorzystania danych w praktyce. W tym świecie przewagę zyskują kandydaci, którzy rozumieją mechanizmy nowych modeli biznesowych i potrafią brać udział w ich rozwijaniu. Wiedza w tym obszarze staje się punktem startowym do świadomego planowania kariery i pewniejszego wejścia w realia pracy przyszłości.
Współczesny biznes działa w tempie nieporównywalnym z tym sprzed dziesięciu lat. Przedsiębiorstwa na nowo budują relacje z klientami, inaczej rozdzielają zasoby i poszukują świeżych źródeł przychodów. Ten kierunek wyznacza nie tylko technologia, lecz również globalne powiązania i coraz większa świadomość konsumentów. Dla osób wchodzących na rynek pracy zrozumienie tych mechanizmów staje się przepustką do udanego zawodowego debiutu. Pozwala poczuć się pewniej w trakcie rozmów rekrutacyjnych i wybrać pracodawcę, którego sposób działania będzie zgodny z własnymi ambicjami zawodowymi.
Model subskrypcyjny w krótkim czasie stał się jednym z najbardziej dochodowych sposobów prowadzenia biznesu. Dla firm oznacza przewidywalny strumień przychodów, a dla klientów wygodę i pewność stałego dostępu do usług. Początkowo kojarzył się głównie z rozrywką – to dzięki takim platformom jak Spotify, Netflix czy Storytel zmienił się nasz sposób konsumpcji treści. Zamiast kupować pojedyncze tytuły, zaczęliśmy płacić za otwarty dostęp. Dziś subskrypcje obejmują o wiele szerszy wachlarz – od licencji programów, przez abonamenty na zakupy, aż po codzienny catering pudełkowy. Coraz wyraźniej widać także rosnącą rolę mikropłatności i modeli PPU (pay-per-use), w których rachunek wystawiany jest wyłącznie za faktyczne korzystanie z usługi.
Tego tempa nie dałoby się osiągnąć bez rewolucji w płatnościach cyfrowych. To dzięki innowacjom w tym zakresie zakupy w internecie stały się proste i bezpieczne. Współczesny użytkownik nie ma cierpliwości do zawiłych formularzy – kilka dodatkowych pól potrafi skutecznie zniechęcić do finalizacji transakcji. Firmy, chcąc zatrzymać klienta, skracają więc proces zakupowy do absolutnego minimum, inwestując w nowoczesne rozwiązania od płatności mobilnych za pomocą kodu BLIK, przez portfele cyfrowe Google Pay i Apple Pay, aż po popularne modele odroczonej płatności BNPL (Buy Now, Pay Later), czy usługi pozwalające na płatność i dostawę w jednym przycisku takie jak https://inpostpay.pl/ działający w ramach aplikacji InPost Mobile.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat procesu zakupowego i sprawdzić zajrzyj do artykułu: Na czym polega one step checkout?
Ostatnie lata przyniosły prawdziwe przetasowanie w handlu. Za jedną z głównych przyczyn tej zmiany uznaje się model platformowy, który szczególnie mocno rozwinął się w sektorze e-commerce. Serwisy marketplace zaczęły pełnić rolę cyfrowych placów handlowych, w ramach których kupujący i sprzedawcy mają szansę na bezpośrednie transakcje. Sama platformizacja polega na budowaniu szerokich ekosystemów, które nie tylko ułatwiają wymianę, lecz także generują przychody z prowizji, abonamentów i usług dodatkowych. Równolegle rośnie znaczenie sprzedaży wielokanałowej. Jej ideą jest łączenie zakupów w sieci i w punktach stacjonarnych tak, aby klient miał spójne doświadczenie – może najpierw obejrzeć produkt w sklepie stacjonarnym, następnie złożyć zamówienie w aplikacji, a później zdecydować, czy chce otrzymać przesyłkę do domu, czy odebrać ją przez Paczkomat®.
Za takim doświadczeniem stoją systemy CRM, które integrują dane i pozwalają przygotować ofertę skrojoną pod konkretną osobę. W Azji koncepcja integracji rozwinęła się jeszcze szerzej. Tam powstały tzw. superapps – aplikacje, w których obok zakupów można uregulować rachunki czy zamówić kuriera. W Polsce ten model dopiero się pojawia, ale praktyka rynków azjatyckich pokazuje, że prędzej czy później podobne rozwiązania mogą zyskać popularność również u nas.
W ostatnich latach coraz częściej korzystamy z cudzych zasobów zamiast inwestować we własne. To sedno ekonomii współdzielenia, którą spopularyzowały platformy Airbnb i Turo. Dzięki nim prywatne mieszkanie, dostawczy samochód czy czas kierowcy mogą stać się usługą i dodatkowym źródłem zarobku. W ten sposób to, co do tej pory pozostawało niewykorzystane, zaczyna funkcjonować jako część rynku usług. Na drugim biegunie pojawiła się gospodarka na żądanie, odpowiadająca na rosnące pragnienie natychmiastowego dostępu. W jej przypadku najważniejsza jest szybkość – klient oczekuje, że zamówienie zostanie zrealizowane niemal od razu. Dlatego popularność zdobyły aplikacje Glovo czy Bolt Food, dostarczające posiłek w kilkanaście minut. Podobna logika stopniowo wchodzi do handlu detalicznego – choć dostawa tego samego dnia (same-day delivery) jeszcze nie jest normą, coraz częściej traktowana jest jako standard przyszłości.
Oba modele, choć różne w założeniach, opierają się na tym samym zapleczu – technologii. Mobilne aplikacje, lokalizacja GPS i systemy ocen, na przykład recenzje kierowców w Bolt czy opinie użytkowników w Glovo, pomagają budować zaufanie i transparentność. Do tego dochodzą rozwiązania logistyczne, które umożliwiają realizację zamówień w kilkadziesiąt minut. Taki ekosystem zmienia także rynek pracy. Firmy coraz częściej szukają specjalistów potrafiących analizować dane w celu przewidywania popytu, rozumiejących realia logistyki ostatniej mili i sprawnie koordynujących rozbudowane sieci dostawców oraz odbiorców.
Firmy XXI wieku rosną w rytmie wyznaczanym przez technologię. Każdy kontakt z klientem zostawia ślad, który może być wykorzystany dzięki połączeniu sztucznej inteligencji i analizy danych. Tak powstają oferty szyte na miarę, prognozy trendów czy mechanizmy automatyzujące codzienną pracę. Algorytmy śledzące miliony decyzji zakupowych pozwalają sklepom internetowym podsuwać produkty w odpowiedniej chwili, a serwisom subskrypcyjnym dopasowywać treści do gustów użytkowników. Równolegle rośnie znaczenie internetu rzeczy. Urządzenia podłączone do sieci przekazują informacje w czasie rzeczywistym. W logistyce oznacza to możliwość śledzenia przesyłki na każdym etapie podróży – od momentu nadania po odbiór. W fabrykach te same technologie działają jak system ciągłego nadzoru, pozwalając kontrolować kondycję maszyn bez zatrzymywania produkcji i przewidywać, kiedy konieczna będzie konserwacja. Dzięki temu procesy stają się bardziej przejrzyste i bezpieczne, a całe otoczenie biznesowe przypomina mapę, na której każdy punkt jest monitorowany i stale aktualizowany.
Tak złożone środowisko potrzebuje odpowiedniego zaplecza. Systemy ERP łączą w jednym miejscu finanse, produkcję i zarządzanie personelem, dzięki czemu przedsiębiorstwa mogą reagować szybciej i działać bardziej spójnie. CRM z kolei pomaga nie tylko analizować potrzeby klientów, lecz także utrzymywać z nimi długofalowe relacje. Fundamentem całej infrastruktury pozostaje chmura obliczeniowa, która udostępnia elastyczną moc i przestrzeń na dane bez konieczności budowania kosztownych serwerowni. Wraz z jej upowszechnieniem coraz większe znaczenie ma cyberbezpieczeństwo – ochrona informacji staje się warunkiem stabilności i zaufania, a w wielu przypadkach decyduje o tym, czy firma może rozwijać się dalej.
W świecie, w którym biznes opiera się jednocześnie na technologii, logistyce i finansach, pracodawcy coraz rzadziej patrzą na znajomość pojedynczego programu czy narzędzia. Większą wagę przywiązują do tego, czy kandydat potrafi patrzeć szerzej, łączyć różne perspektywy i działać elastycznie w sytuacjach zmiany.
Dlatego na liście poszukiwanych kompetencji coraz częściej pojawiają się:
Cyfrowa zmiana najmocniej widoczna jest w branżach, które codziennie stykają się z klientem. Logistyka, przez lata traktowana jako zaplecze handlu, stała się dziś jednym z głównych obszarów rozwoju. Rosnące oczekiwania dotyczące szybkości dostaw sprawiają, że na rynku pojawiają się nowe role – od planistów organizujących ostatni etap transportu, przez osoby koordynujące ruch przesyłek w czasie rzeczywistym, po inżynierów wdrażających automatyzację w magazynach i flotach kurierskich. Dzięki ich pracy dostawa w dniu zakupu staje się coraz bardziej osiągalna.
Równocześnie zmienia się handel internetowy. Sklepy online przekształcają się w złożone środowiska, w których niezbędni są badacze UX dbający o intuicyjność zakupów, specjaliści od automatyzacji kampanii marketingowych czy analitycy danych i inżynierowie tworzący systemy personalizacji. To ich działania sprawiają, że zakupy online stają się płynniejsze, a oferty trafniej odpowiadają na potrzeby klientów.
Formalne wykształcenie pozostaje ważnym punktem odniesienia, ale rynek pracy coraz wyraźniej pokazuje, że to dopiero początek. Liczy się także to, w jaki sposób zdobyta wiedza zostaje wykorzystana w praktyce. Coraz większe znaczenie mają więc krótkie formy edukacji – kursy, szkolenia czy certyfikaty branżowe. Pozwalają one szybko poszerzyć kompetencje i dopasować się do potrzeb firm, które działają w otoczeniu zmieniającym się niemal z dnia na dzień.
Na uwagę zasługują też inicjatywy podejmowane poza obowiązkową ścieżką kształcenia. Konkursy, projekty realizowane z partnerami biznesowymi albo działalność w zespole studenckim czy organizacji społecznej uczą współpracy, elastyczności i działania pod presją czasu. Takie doświadczenia są równie wartościowe dla osób stawiających pierwsze kroki, jak i dla tych, którzy chcą się przebranżowić. To właśnie one, obok dyplomu i kursów, coraz częściej decydują o przewadze w rekrutacjach.
Znajomość współczesnych modeli biznesowych zmienia sposób, w jaki młode osoby wchodzą na rynek pracy. Pozwala im lepiej odczytywać oczekiwania pracodawców i planować rozwój w sektorach, które oferują największe możliwości. Rozumienie, jak firmy tworzą wartość, daje też szansę przewidzenia, które kompetencje wkrótce staną się szczególnie pożądane.
Tempo gospodarki stale rośnie – to, co dziś uchodzi za innowację, jutro może być już codziennością. Dlatego wejście w życie zawodowe wymaga nie tylko formalnego wykształcenia, ale także gotowości do uczenia się przez całe życie. W tym pomaga ciekawość, która kieruje uwagę na nowe trendy, oraz inicjatywa pozwalająca rozwijać kolejne umiejętności. Każdy wysiłek włożony w lepsze zrozumienie mechanizmów biznesu działa jak inwestycja, która szybko się zwraca – w karierze i w codziennych decyzjach.
Źródła:
Artykuł przygotowany we współpracy z partnerem serwisu.
Autor: Joanna Ważny
